ROZMOWY

o uczestniczeniu w kulturze współczesnej


z Panią Iwoną Wernikowską z Domu Kultury Podgórze
z Panią Janiną Woźniak z Krakowskiego Centrum Seniora
 z Panią Małgorzatą Rakoczy z Uniwersytetu Trzeciego Wieku Politechniki Krakowskiej
z Panią Ewą Piłat z Jagiellońskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku
z Panią Joanną Kowacką-Kraj z Klubu Wersalik Ośrodka Kultury Kraków-Nowa Huta

rozmawiała Kaja Szymańska


***


Iwona Wernikowska
Dom Kultury Podgórze


Kaja Szymańska: Jaką działalnością się Państwo zajmują? Jakiego rodzaju aktywności organizują Państwo dla seniorów?

Iwona Wernikowska: Odkąd pracuję w Domu Kultury Podgórze, czyli od dwudziestu kilku lat, to właściwie seniorzy byli zawsze tu obecni, ale jakieś dziesięć lat temu zaczęli stanowić wyraźną grupę odbiorców i może siedem lat temu to już było na tyle znaczące, że po raz pierwszy pomyślałam, aby założyć Klub Seniora. Ogłosiliśmy jego powstanie i zaczęli przychodzić uczestnicy naszych spotkań, na początku garstka, potem było ich coraz więcej, a później to wybuchło. W związku z tym bardzo duża część działalności Domu Kultury jest nastawiona na seniorów i to nie jest inicjowane przeze mnie, seniorzy sami nadają kierunek temu, co tutaj się dzieje. Fakt, że mamy na przykład kursy języka angielskiego, wynika, po pierwsze, z deficytu nauczania tego języka w młodości naszych seniorów, a po drugie, bardzo duża część seniorów ma rodziny za granicą, wnuki i wnuczki, z którymi nie mogą się porozumieć. W tej chwili mamy w samym Domu Kultury pięć grup dopołudniowych nauczania angielskiego. Prowadzimy cztery rodzaje zajęć gimnastycznych płatnych i te nowe formy gimnastyki, które były dodawane, wynikały z tego, że przychodzili nowi seniorzy, którzy mieli inne potrzeby. Między innymi mamy obecnie zajęcia z gimnastyki dla młodszych seniorów i oddzielnie dla starszych seniorów. Ktoś, kto ma osiemdziesiąt kilka lat i nigdy nie ćwiczył, nie przyjdzie na gimnastykę i tańce, a nawet na jogę, bo po prostu sobie nie da rady. Ale przyjdzie na gimnastykę mózgu metodą Dennisona, która jest przeznaczona dla osób początkujących i osób starszych. Właściwie nie ma miesiąca, w którym nie proponujemy czegoś nowego, co wskazywane jest przez seniorów.
Używamy słowa „senior”, a tak naprawdę są to ludzie w bardzo różnym wieku. Tacy, którzy czują się seniorami, mając pięćdziesiąt lat, i tacy, którzy się nimi czują, mając dziewięćdziesiąt lat. Mamy zatem czterdzieści lat życia do zagospodarowania, a człowiek, który ma 62 lata, to jest zupełnie inny człowiek niż ten, który ma 92 lata. Po pierwsze, doświadczam tego, że nasi seniorzy się starzeją i zmieniają się zupełnie ich potrzeby oraz perspektywy tego, co my możemy im ofiarować. Po drugie, napływa coraz większa fala osób świadomych swoich potrzeb, które dokładnie wiedzą, co chcą robić. Te czterdzieści lat życia, które my określamy ogólnie słowem „senior”, to ogromna przepaść. Wczoraj spotkałam się po raz pierwszy z Panią, która przyszła na zajęcia gimnastyczne, ma 86 lat i widać, że ćwiczy, trudno u niej dostrzec najmniejszy uszczerbek na zdrowiu, ale przychodzą również osoby pięćdziesięciokilkuletnie po operacjach kręgosłupa, które czują się staruszkami. Także to są bardzo różne osoby i bardzo różne potrzeby. I my zapełniamy taką przestrzeń, w której ludzie już nie pracują albo pracują dorywczo, opiekują się wnukami, mają swoje potrzeby, są dosyć świadomi tego, co dzieje się w mieście, aż do takiego wieku, w którym wyjście z domu stanowi problem. Seniorzy to nie jest grupa anonimowa. 90% tych ludzi znamy z imienia i nazwiska, wiemy o ich bardzo różnych, intymnych sprawach, o kłopotach zdrowotnych, o problemach ze zbyt dużym rachunkiem za prąd. Coraz częściej widzimy, jaka będzie potrzeba opieki nad tymi, którzy już nie będą mogli do nas przyjść. Jestem naocznym świadkiem tego, jak nasi seniorzy się starzeją i jak odmienne potrzeby za chwilę będą mieli. I szczerze mówiąc, przeraża mnie to.


W jaki sposób można opiekować się tymi osobami, które nie będą w stanie już tu przychodzić?

Nie mam pojęcia. Zakres pomocy, której trzeba udzielić, to choćby dostarczenie obiadu, proste rzeczy, które przekraczają czasami ich możliwości. Proszę sobie wyobrazić sytuację, w której jest się starszą osobą i przepala się żarówka w kuchni. Nie ma możliwości, żeby wejść na drabinę czy krzesło i wymienić ją, czasem nie ma też nikogo, kto może przyjść z pomocą. Druga rzecz – zmienił się system nadawania programów telewizyjnych. Dla kogoś młodego sprawa jest prosta, wystarczy pójść do sklepu, kupić dekoder i go podłączyć. Dla starszej osoby jest to problem nie do przejścia. Gdyby istniały takie punkty, w których zajmowano by się koordynacją tego typu pomocą, wystarczyłoby, żeby nawet raz w miesiącu ktoś przychodził i wykonywał takie proste czynności. Inna, trudniejsza kwestia, to zaufanie osoby starszej i dlatego Dom Kultury jest tutaj na pozycji uprzywilejowanej. Jeśli wziąć na przykład stowarzyszenia czy fundacje – starsi ludzie nie do końca kojarzą, czym są takie organizacje i nie będą tak otwarci. Do nas przychodzą z chęcią i radością, jednak ci, którzy nie mogą przyjść – po prostu znikają. Czasami dzwonią lub zjawiają się sporadycznie, dlatego wiem, jakie mają problemy. Niekiedy kontaktuję ich z osobami, które mogą im pomóc, nie jest to jednak mój zakres pracy, to nie jest sedno naszej działalności, ale zdecydowanie widzę taką potrzebę. To będzie w przyszłości wielki problem. Panie, które do nas przychodzą – bo w większości są to kobiety – nie zawsze przyznają się, ile mają lat. Jedna z nich opowiada na przykład o tym, jak jest traktowana w urzędach czy u lekarza i nazywa to rodzajem eutanazji, odsuwaniem od życia. To przykre.


Jakie cechy powinna posiadać osoba pracująca z seniorami, aby wzbudzać ich zaufanie? I czy da się scharakteryzować grupę, która uczęszcza na zajęcia organizowane przez domy kultury?

Musi być szczera. Ale musi posiadać też swoją przestrzeń, bo historie, z którymi przychodzą ludzie, są czasami straszne i pozostają w głowie nie na miesiąc, ale na lata! Byłam na przykład ciekawa, jakie wykształcenie mają osoby przychodzące do nas i okazało się, że jest duża grupa osób z wyższym wykształceniem czy ze średnim, część osób zajmowało w przeszłości wysokie stanowiska, ale to nie ma znaczenia, nie przekłada się na aktywność. W seniorach musi być „głód życia” i chęć wyjścia do ludzi. Jest też grupa, która do nas przychodzi, dlatego że to miejsce w Podgórzu jest ważne ze względów sentymentalnych, bo Dom Kultury mieści się w budynku dawnej szkoły. To bardzo miłe, bo od naszych seniorów usłyszałam wiele historii dotyczących tego budynku, niektóre z nich są przepiękne. Mają w sobie ogromny potencjał, na ich podstawie robiłam na przykład gry terenowe o nauczycielach tej szkoły. Co ciekawe, mimo że dotyczą one czasów, kiedy klasy były duże, a nauczyciele nie stronili od kar cielesnych, to wszyscy, którzy ukończyli tę szkołę, wspominają to jako chwile prawdziwego szczęścia i błogostanu. Wszystko, co złe, zostało wymazane.


Wracając do wydarzeń organizowanych w Domu Kultury – które z nich cieszą się największą popularnością? Na które z nich seniorzy chodzą najczęściej, a których unikają?

Zawsze przychodzą na koncerty operetkowe. Licznie na wspólne śpiewanie, na ćwiczenia pamięci i koncentracji, na zajęcia jogi – ku mojemu zdumieniu joga zaczęła cieszyć się bardzo dużą popularnością. Uczestnicy bardzo lubią też wycieczki, koncerty ze spotkaniami i rozmowami, potańcówki… Takich imprez jest dużo. Mniej osób uczęszcza na przykład na spotkania Klubu „Deserek” (to są panie piszące wiersze). Staram się, aby oferta była pełna, nie chodzi o to, aby wszyscy uczestniczyli we wszystkich zajęciach, ale raczej, żeby każdy znalazł coś dla siebie. Tym bardziej, że wśród naszych recenzentów i odbiorców nie są jedynie seniorzy, ale także dorosłe dzieci seniorów, bo często to one przyprowadzają rodziców. Ach, klub brydżowy! Cała sala pełna ludzi. Seniorzy zajmują stoliki godzinę przed rozpoczęciem spotkania. Mam jeszcze pomysły, które chciałabym zrealizować, ale potrzebuję lidera.
Należy zwrócić uwagę, jak dużo jest osób samotnych, które nie mają nawyku chodzenia na koncerty, spektakle czy wernisaże. Przychodzą w końcu do nas, dostają szeroką ofertę i albo szybko zaczynają z niej korzystać, albo pojawiają się dopiero po pół roku, bo muszą się oswoić z myślą, że trzeba gdzieś wyjść.


Jaki jest najlepszy sposób, aby dotrzeć do seniorów, wypromować wydarzenia i zachęcić ich do aktywności?

Książeczka. Wydajemy zwykłą książeczkę robioną na moim komputerze. Rozdajemy ją w ilości około 700 sztuk miesięcznie. Ona jest jak modlitewnik, jest podstawą. Seniorzy mogą sobie dopisać w niej informacje, których potrzebują. Oni nie chodzą tylko do nas, więc bardzo często mają notesiki, w których zapisują, gdzie i co się odbywa, a następnie wymieniają się takimi wiadomościami. Poza tym sprawdzają się tak zwane „ogłoszenia parafialne” komunikowane przed zajęciami.


Czy trzeba w jakiś konkretny sposób formułować przekaz?

Po pierwsze, ulotka musi być czytelna i prosta. Seniorzy lubią proste przekazy. Jeżeli jest zrobiona ładnie graficznie, ale trudno coś przeczytać i czcionka jest za mała – przepada. Kiedyś chciałam, aby zajęcia w naszej książeczce były ułożone chronologicznie, według dni miesiąca, ale okazało się, że uczestnicy wolą pogrupowanie na koncerty, gimnastykę, wycieczki. Nawet rozmiar czcionki był recenzowany.


Jak na uczestnictwo wpływają kwestie typowo techniczne, jak chociażby godzina, długość trwania wydarzeń, może coś innego?

Stół i herbata. To jest podstawa. Stół, bo panie lubią usiąść i oprzeć ręce. Herbata jest konieczna, bo one chcą się czuć ważne. Jeżeli źle potraktuje się je przy wejściu i nie będzie się do nich mówić, to nie będą czuły się dobrze. Ale jeżeli będzie ładnie nakryty stół, do tego nawet kilka ciastek i ta herbata, ktoś będzie na nie czekał i jeszcze ktoś zapamięta ich imię – to będą czuły się ważne. I wtedy wracają do nas i opowiadają o sobie. Nie dysponujemy dużymi finansami, nie sprowadzamy sławnych artystów, liczy się atmosfera. Senior powinien czuć się jak w swoim domu kultury. Jak u siebie. No i ważne jest, aby miał poczucie, że o czymś decyduje. Starsi ludzie chętnie oceniają, opowiadają, doradzają, mają też mocne związki z artystami, swoimi ulubieńcami.


Jakie są propozycje samych seniorów odnośnie do oferty? Co jest dla nich najważniejsze?

Myślę, że najbardziej wspólne przebywanie. Przy czym nie chodzi o świetlicę, w której robi się coś na drutach, tylko rozmowy. Na przykład jedna pani, która mieszka tu od niedawna, jest aktorką z Koszalina, zaproponowała, że będzie liderką spotkań „Pogaduchy dla otuchy”. Odbyło się już jedno spotkanie, panie przyszły i opowiadały o sobie. Duża część z nich jest bardzo wycofana, lecz ona ma ogromny dar słuchania. Chcą też śpiewać razem. Jesienią po raz pierwszy zaproponowałam wspólne ognisko i grzybobranie, okazało się, że są bardzo zainteresowane. Często chcą też jeździć na wycieczki, ale niestety nie posiadam odpowiednich funduszy na wynajęcie autokaru.


A czy widoczna jest współpraca seniorów z innymi grupami w Domu Kultury, na przykład z dziećmi? Czy integrują się też z innymi organizacjami?

Tak, oczywiście. Seniorki pilnują dzieci podczas trwania konkursów lub pomagają nam w organizacji imprez plenerowych dla dzieci. Część seniorów bierze udział w projekcie realizowanym przez fundację Nowych Ujęć, tworzą film o tym, co daje starość. W ramach innego projektu współpracy młodzieży z seniorami stworzyliśmy kabaret. Stale coś się dzieje. Staram się, aby seniorzy uczestniczyli w tych „młodzieżowych” zajęciach. Widzę na przykład potrzebę, aby ktoś spisał ich wspomnienia. Ogłosiłam kiedyś konkurs literacki dotyczący wspomnień i oni nie spisywali ich, tylko przychodzili i opowiadali mi. Mam w głowie pełno różnych historii, ale nie zawsze jestem w stanie przypomnieć sobie, kto dokładnie je opowiedział. Chciałabym to spisać, zakląć, aby nie przepadło.


Co Panią zaskoczyło w pracy z seniorami?

Nie spodziewałam się, że będę miała z nimi bliskie kontakty emocjonalne. Zasadniczo praca w Domu Kultury jest nastawiona na bycie z ludźmi, na kontakt. W przypadku seniorów relacji jest bardzo dużo i wszystkie opowiedziane historie nawarstwiają się. Człowiek od razu współodczuwa to, co się dzieje w ich życiu. Nie ma dnia, żeby ktoś nie zwrócił się do nas ze sprawą intymną, prywatną, więc nie ma takiej możliwości, żebyśmy mogli nie traktować tych osób emocjonalnie.


Jakie inne cechy mają aktywni seniorzy? Co ich łączy?

Pogoda ducha. Nie ma w tej grupie osób, które są zgorzkniałe, zamknięte w sobie. Myślę, że oni musieli być już wcześniej otwarci na świat. No i przede wszystkim – 90% to kobiety. Mężczyźni też przychodzą, ale widzę, że dużo wolniej się otwierają, nawiązują kontakty. Panie wchodzą szybko w interakcje. I, co ciekawe, często znają się już wcześniej, z pracy lub z innych miejsc. Kolejna grupa osób, które przychodzą, to wdowy, którym mąż umarł dwa lata wcześniej – to reguła. Jest coś w tym momencie szczególnego, że po dwóch latach te kobiety już chcą wyjść z domu i zrobić coś dla siebie. Obecnie jest duża łatwość zdobywania informacji. Powstają Centra Aktywności Seniora, mówi się o tym w telewizji, w radiu, jest Dziennik Polski, który publikuje różne artykuły dla seniorów. W związku z tym seniorzy mają coraz większą świadomość, że warto ten czas wykorzystać.


Dlaczego mężczyzn w Państwa grupach jest mniej?

Po pierwsze, jest ich w ogóle mniej. Ale jeżeli przyjdą, to na klub brydżowy albo szachowy, czasami na wycieczki, na koncerty są przyprowadzani przez żony. Jest też grupa panów „solo”, ale oni mniej się integrują. Szkoda, bo często mają dużą wiedzę i ciekawe poglądy. Ale jest też jeszcze inna grupa mężczyzn – „przewodników stada”, którzy mają wokół siebie kilka pań, to oni zbierają od nich pieniądze i płacą za bilety, czują się ważni.


Jak ocenia Pani ofertę dla seniorów w Krakowie? Czy czegoś brakuje?

Jest ciekawa i różnorodna, ale brakuje spójnej polityki informacyjnej. Nie każdy senior jest w stanie wyszukać informacje w Internecie, chociaż jest już duża grupa, która to potrafi. Przydałoby się jedno wydawnictwo, gdzie wszystko byłoby zgromadzone, nie tylko to, co jest organizowane przez instytucje miejskie, ale też przez baseny czy kawiarnie.



***


Janina Woźniak
Krakowskie Centrum Seniora, Centra Aktywności Seniorów


Kaja Szymańska: Jaką działalnością się Pani obecnie zajmuje?

Janina Woźniak: Jestem seniorką 60+, od dziesięciu lat na emeryturze. Obecnie mam podpisaną umowę wolontariacką z Urzędem Miasta, koordynuję działania w Krakowskim Centrum Seniora. Do października tego roku zajmowałam się całością koordynacji, ponieważ jednak działalność dotycząca seniorów się rozszerzyła, zajmuję się obecnie bardziej Centrami Aktywności Seniorów i współpracą z organizacjami zewnętrznymi, ze stowarzyszeniami, które pracują na rzecz seniorów.


Jakie są to organizacje, co oferują?

Do Krakowskiego Centrum Seniora najczęściej trafiają stowarzyszenia, które dostały jakieś granty i szukają beneficjentów. Są to różnego rodzaju szkolenia, na przykład z zakresu komunikacji interpersonalnej, wolontariatu, aktywności obywatelskiej, współpracy z osobą niepełnosprawną, prawa, bezpieczeństwa, rehabilitacji ruchowej. Oferty związane z działaniami rekreacyjnymi lub kulturalnymi rzadziej występują – myślę, że te oferty cieszą się większym zainteresowaniem i organizatorzy nie mają problemów ze znalezieniem chętnych. Wszystkie informacje o projektach oczywiście umieszczane są w sieci, natomiast z badań wynika, że tylko 18-20% seniorów korzysta z Internetu. Seniorzy nadal wolą otrzymywać informacje drogą papierową lub bezpośrednio od innej osoby. Jeżeli wtedy zainteresuje ich tematyka, to są skłonni z tej oferty skorzystać, nawet jeśli trzeba dojeżdżać. Bardzo ważne jest to, aby w każdej dzielnicy powstały takie punkty informacji, taka sieć, aby senior mógł przekazać wiadomość innemu seniorowi i aby instytucje działające na rzecz seniorów miały nawyk dostarczania tam swoich informacji. To trzeba wypracować. W tej chwili powstają powoli takie punkty – to Centra Aktywności Seniorów prowadzone przez organizacje pozarządowe, dofinansowywane przez Urząd Miasta , w których organizowane są różnorodne zajęcia dla seniorów i w których seniorzy mogą się dowiedzieć o innych ofertach. To może być „konkurencja” dla domów kultury, dlatego idealnym rozwiązaniem byłaby współpraca między Centrami a innymi instytucjami.


A jak formułować przekaz do seniorów? Jakich słów używać?

To jest ogromnie ważne zagadnienie, ponieważ spotykam się w materiałach informacyjnych ze sformułowaniami, które są „niestrawne” dla seniorów, wręcz odstraszające. Nie jestem nawet w stanie ich powtórzyć. Słowa naukowe lub pochodzące z języka angielskiego są niezrozumiałe. Także forma przekazu jest niezwykle ważna. Jest grupa seniorów, która źle reaguje na sformułowania bezpośrednie typu „ty”, „chodź”. Chcą, aby te starsze formy – „Szanowni Państwo” – były zachowane w komunikacji. Zbyt duża ilość tekstu, mała czcionka też często zniechęcają do czytania. Wiem, że trudno się czyta tekst wydrukowany na kredowym papierze – zazwyczaj seniorzy potrzebują do czytania jasnego światła, do tego okulary, a na błyszczącym papierze tworzą się bliki, błyski, które męczą oczy.


Jakie wydarzenia cieszą się największą popularnością?

Trudno powiedzieć, ponieważ grupa seniorów jest bardzo zróżnicowana, jak każda grupa wiekowa. Ale tutaj dochodzi jeszcze fakt, że między seniorem 60+ a seniorem 80+ jest przepaść, więc dodatkowo trudno jest coś uogólniać. Na przykład ci 80+ mają ogromny opór i nie chcą uczyć się nowych technologii, uważają, że nie jest im to potrzebne, choć widzą, że są wykluczeni w tych obszarach. Myślę, że wynika to z ich przekonania, że wysiłek, jaki musieliby włożyć w naukę, jest niewspółmierny do ewentualnych możliwości wykorzystania nowych umiejętności. Po drugie, seniorzy zwykle mają problem, kiedy uświadamiają sobie swoją niekompetencję – tylko pewna grupa seniorów szuka tych obszarów, w których ma braki, i chce je uzupełniać. Jest to normalne zjawisko, kiedy przeżyło się wiele lat i ma się doświadczenie życiowe, które wcześniej było wartością, a teraz świat tak szybko się zmienia i okazuje się ono nikomu niepotrzebne. Usłyszałam ostatnio, że seniorzy nie chcą chodzić na zajęcia, które prowadzą młodzi ludzie. Jedna z pań powiedziała mi, że jeżeli ktoś był przez wiele lat dyrektorem, kierownikiem, a teraz młoda osoba ma nim rządzić, to on sobie na to nie pozwoli. Byłam tym bardzo zaskoczona, bo sama przez lata byłam dyrektorem, ale znam się tylko na pewnej dziedzinie. Jeżeli ktoś ma jakąś wiedzę, której ja nie mam, to chcąc się czegoś nauczyć, pozwalam sobą „rządzić”. Tego problemu nie ma w przypadku zajęć ruchowych. Tam nawet są cenione osoby młodsze. Ze strony osób organizujących ofertę potrzeba ogromnej mądrości i zrozumienia, cierpliwości, niedenerwowania się.


Czy jest różnica we frekwencji, biorąc pod uwagę nazewnictwo wydarzeń? Czy nie jest tak, że seniorzy wolą na przykład chodzić na wykłady niż na warsztaty, pomimo że na wykładach są bardzo aktywni?

Samo słowo odstrasza. „Warsztat” oznacza, że coś trzeba będzie robić, być może ktoś będzie to potem oglądał. Pojawia się strach przed ośmieszeniem. Mówić jest dużo łatwiej. Dlatego my w Krakowskim Centrum Seniora przeszliśmy na słowo „kluby”, w których wolontariusze prowadzą zajęcia dla seniorów. Staramy się nazywać je w intrygujący sposób, na przykład „Klub ArtSenior”. Ważne, że uczestnicy czują się tam wolni, jest herbata, muzyka, można przyjść i uczestniczyć aktywnie w zajęciach lub tylko posiedzieć czy porozmawiać. W  Centrach Aktywności Seniorów jest podobnie – ale tam oferta jest standardowa dla tego rodzaju placówek i w każdym musi być równowaga zajęć ruchowych, aktywizujących i wykładowych.


Co można zrobić, organizując wydarzenie dla seniorów, aby odbiorcy czuli się dobrze i chętnie wracali?

Myślę, że dobrym pomysłem jest zaproszenie na konsultacje. Dobry moderator tak poprowadzi spotkanie, że uczestnicy będą mieli poczucie współtworzenia programu. Słyszałam głosy, że nikt nie pyta seniorów, czego potrzebują, tylko sam coś wymyśla, a potem namawia na uczestniczenie, „uszczęśliwia na siłę”. A należałoby seniorów zapytać, wysłuchać, zapisać ich propozycje, docenić je. Wtedy czują, że rzeczywiście ktoś chce im pomóc, że to jest dla nich, że są podmiotem, a nie przedmiotem działań. Po zakończeniu projektu warto też zorganizować spotkanie podsumowujące, tylko nie nazywać tego ewaluacją!


A jakie drogi przekazu promocyjnego są najlepsze?

Najlepsza i najskuteczniejsza jest ulotka wręczona osobiście. Kiedy się ją zostawi, to seniorzy wezmą zgodnie z zasadą „biorą to brać, biją to uciekać”, ale efektywność jest wtedy, kiedy zaprasza się kogoś, a ulotka jest dodatkiem, pełni funkcję przypomnienia. Warto jest pozyskać grupę sojuszników, którzy będą przyprowadzać znajomych ze swojego otoczenia, z klatki schodowej, z ulicy, ze sklepów. Jeżeli zaprasza mnie ktoś znajomy i ja się z nim umówię, to jest to bardziej obligujące, my nazywamy to taką „grupą wsparcia”.


Czy seniorzy sami zgłaszają swoje pomysły i je realizują?

Krakowskie Centrum Seniora tak właśnie działa. Kiedy powstawało w styczniu 2014 roku, miało się w zasadzie ograniczać do zbierania informacji o ofercie dla seniorów i przekazywania ich. Były dyżury, na których w pewnym momencie seniorom zaczęło się nudzić i wyszli z inicjatywą. Zaczęło się od pomysłu jednej z pań, że ona mogłaby podczas swojego dyżuru organizować pokazy ćwiczeń uruchamiających stawy do wykonywania w domu. Wtedy te spotkania odbywały się raz w miesiącu, teraz już dwa razy w tygodniu regularnie wspólnie ćwiczą. W ten sposób powstało kilkanaście klubów. To działa i tak samo ma działać w Centrach Aktywności Seniora.


Czy między seniorami a innymi pokoleniami zachodzi integracja? Jak ona wygląda?

To jest zagadnienie, które Urząd Miasta również uwzględnił w gminnym programie aktywizacji seniorów i wdraża projekty międzypokoleniowe. Niestety obecnie nastąpiło przecięcie więzi pokoleniowej, jest duża rozbieżność w formach komunikacji, postrzeganiu świata, kulturze osobistej, tolerancji… To jest po prostu przepaść, która się coraz bardziej poszerza. W tej chwili znaczny jest poziom agresji i nieakceptacji innego pokolenia albo zupełne zobojętnienie. Ale nie dotyczy to oczywiście wszystkich młodych osób i wszystkich seniorów. Są podejmowane próby ich połączenia, może dałoby się coś wspólnie zrobić, gdyby znaleźć te osoby starsze, które nie narzekają na wszystko, co jest teraz, i osoby młodsze, które są w stanie wzbić się na szczyty cierpliwości. Tylko zastanawiałam się, w jakich obszarach mogłoby to przebiegać. Widzę na pewno potrzebę, aby młodsze pokolenie zachęcało do korzystania z nowych technologii. Uczyło korzystania z Internetu, nowoczesnych telefonów komórkowych, które ma większość seniorów, czy z automatów do karty miejskiej. W starszych osobach narasta złość, że nawet numerek w różnych punktach obsługi klienta trzeba wybić na dotykowym ekranie. Tym, co starsi mogą zaoferować młodszym, są wspomnienia.


Jakie cechy charakteryzują aktywnych seniorów? Co ich łączy?

To jest jedna wielka zagadka, skąd się ta aktywność bierze. Nie wpływa na to ani stan zdrowia,  ani wykształcenie, ani sytuacja materialna. Są seniorzy, którym nie wystarcza „kręcenie się” wokół codziennych spraw. Spotykają się z innymi, uczestniczą w różnych zajęciach, są inicjatorami różnych akcji. Może to chęć służenia ludziom, ale też nie do końca, bo ci, którzy chcą nieść pomoc, są wolontariuszami w hospicjach, domach dziecka. Ci, którzy coś organizują dla innych, mają jakiś „motor” w sobie, ale trudno jest mi powiedzieć jaki. Ja wiem, co mnie motywuje do tego, że nie zamknęłam się w domu, że cały czas coś robię. Ja jestem „genetycznie skażona”, mój ojciec był przykładem osoby, dla której praca była najważniejsza, ale nie ze względów materialnych, ale dlatego, że pracę uważał za cel życia. Mama natomiast była osobą ukierunkowaną na pomoc: zwierzętom, dzieciom, sąsiadom. Przez wiele lat działała charytatywnie. Ze względu na nią zajęłam się tym, co robię. Ale to mogą być różne powody, na przykład jeśli ktoś się czuje niedoceniony w pracy lub w rodzinie, tutaj ma okazję czymś pokierować, czegoś dokonać. Myślałam o tym, jak zaktywizować społecznie seniorów, którzy tylko przychodzą do nas na zajęcia, i przygotowałam prelekcję rozpoczynającą tegoroczną Letnią Akademię Seniora pt. Rozważania o aktywności, czyli jak zostać „pingwinem”; w tej chwili będę z tą prelekcją chodziła do CAS-ów. Gdy zaczęłam się zastanawiać nad tym, jak zostać „pingwinem”, czyli społecznikiem, to doszłam do piramidy potrzeb Maslowa i wniosku, że niezaspokojenie jakiejkolwiek potrzeby, na przykład uznania, powoduje w nas frustrację. Opierając się na tym, zachęcam do przemyślenia tego, że jeżeli ktoś czuje się źle, to być może właśnie brakuje mu czegoś, może nie czuje się potrzebny. A najlepszym lekarstwem na to jest zrobienie czegoś dla kogoś innego. Co natomiast powoduje, że ktoś robi ten krok, na ile to jest świadome – nie wiem. To są impulsy.


Jest Pani w szczególnej sytuacji, ponieważ działa Pani na rzecz tej grupy społecznej, będąc jej częścią, ale czy coś Panią zaskoczyło w pracy z seniorami?

O kilku rzeczach już mówiłam, jak chociażby stosunek do młodych osób, ale to są kwestie bardziej jednostkowe. Dziwi mnie natomiast powszechna postawa roszczeniowa u  seniorów – twierdzenie, że z racji wieku należy się nam więcej. Do tego mało wdzięczności i radości z tego, że ktoś nam coś daje. Jako organizator bezpłatnych zajęć w czasie Letniej Akademii Seniora często spotykałam się z narzekaniem, że jest na przykład za mało ciastek albo są za tłuste, albo za suche, albo że nie ma owoców,  albo kolejka do listy obecności jest za długa.


Jak ocenia Pani ofertę dla seniorów w Krakowie, szczególnie kulturalną?

Myślę, że każda osoba aktywna, która czegoś szuka, znajdzie coś dla siebie. Występują jednak czasami blokady, choćby wtedy, gdy trzeba dojechać na miejsce tramwajem – ten brak mobilności u znacznej części seniorów też mnie zaskakuje. Ale ci, którzy chcą, nie nudzą się. Niektórzy są zajęci naprawdę od rana do wieczora. Przyznam, że nie widzę obszaru miasta, w którym ta oferta byłaby niedostępna. Nawet jeżeli ktoś mieszka w miejscu, gdzie jej natężenie jest mniejsze, to komunikacja miejska działa sprawnie. Bardziej potrzebne jest, aby te instytucje, które działają w tej sferze dłużej, skupiły się na skutecznej promocji i nawiązywaniu kontaktów bezpośrednich na przykład z klubami seniora, parafiami, przy których działają takie kluby, z Centrami Aktywności Seniora. Nie trzeba rozszerzać oferty, bo tego jest dużo. Wystarczy zbierać doświadczenie z tego, co już się robiło, i wykorzystywać je w przyszłości.



***


Małgorzata Rakoczy
Uniwersytet Trzeciego Wieku Politechniki Krakowskiej


Kaja Szymańska: Jaką działalnością zajmują się Państwo w ramach Uniwersytetu Trzeciego Wieku?

Małgorzata Rakoczy: Organizujemy zajęcia edukacyjno-rekreacyjne dla seniorów.


Jakiej tematyki one dotyczą?

Mamy wykłady dla wszystkich naszych słuchaczy z różnych dziedzin nauki: architektury, medycyny, nauk technicznych czy społecznych… To są spotkania, które odbywają się dwa razy w miesiącu. Oprócz tego prowadzimy zajęcia tematyczne w mniejszych grupach. Są to wykłady z architektury, promocji zdrowia, ale też psychologii i innych nauk społecznych, w ofercie mamy również warsztaty komputerowe, ruchowe, plastyczne, językowe, muzyczne. Ta oferta jest dosyć zróżnicowana.


Na jakie zajęcia seniorzy przychodzą najchętniej? Czy są takie, których unikają?

To się zmienia. Na początku działania UTW seniorzy bardzo chętnie chodzili na zajęcia komputerowe, natomiast teraz w każdym roku przyłączają się nowe osoby i widzimy, że to zainteresowanie jest coraz mniejsze, co mogłoby świadczyć o tym, że te kolejne, coraz młodsze grupy są bardziej wyedukowane komputerowo. Zajęcia ruchowe cieszą się obecnie chyba największą popularnością (też dlatego, że w semestrze jest ich więcej niż innych). Na te typowo manualne, plastyczne, nie uczęszcza zbyt wielu seniorów. Coraz mniejsze jest też zainteresowanie spotkaniami językowymi, na początku był na nie „bum”, ale to minęło. Być może zainteresowanie się zmniejsza, bo pojawia się jakaś inna, bardziej atrakcyjna oferta. Wykłady, które prowadzą profesorowie lub inne znane osoby, zawsze przyciągają słuchaczy.


A czy jest różnica w uczestnictwie pomiędzy warsztatami, które wymagają interakcji, a wykładami?

Nasi słuchacze chodzą liczniej na sympozja (wykłady dwa razy w miesiącu), bo one są dla wszystkich i uczestnictwo w nich jest podstawą zaliczenia semestru. Mamy takie kryteria, że te zajęcia, które z założenia stawiają na interakcje, są prowadzone w mniejszych grupach i słuchacze sami je wybierają. Trudno zatem te dwie formy porównać. Myślę, że to zależy od tematyki, bo są teraz wykłady cieszące się mniejszym powodzeniem, na przykład psychologiczno-pedagogiczne, na które coraz mniej osób chce chodzić, chociaż na początku budziły duże zainteresowanie. Wydaje mi się raczej, że seniorzy lubią warsztaty, na których mogą zabrać głos, wyrazić swoją opinię. Ja prowadzę trening pamięci i umysłu, to są zajęcia, na których trzeba pracować i nikt nie rezygnuje z tego powodu. Jedyne, czego słuchacze nie lubią, to bycia rozliczanym z aktywności. Jeżeli jest projekt, podczas którego trzeba zdać test albo zadeklarować swoją obecność na odpowiedniej liczbie zajęć, wtedy się wycofują. U nas jest zasada dobrowolności, więc czują się swobodnie. Rygor często odstrasza.


Czy seniorzy mają u Państwa możliwość wychodzenia z własną inicjatywą?

Mają taką możliwość i chętnie to robią. My na przykład nie organizujemy wyjść kulturalnych czy zwiedzania muzeów, ale słuchacze sami sobie to organizują, między innymi spacery po Krakowie z przewodnikiem, wspólne śpiewanie patriotycznych pieśni. Mamy w grupie pana, który jest przewodnikiem i zaprasza słuchaczy na wycieczki. My takie inicjatywy ogłaszamy, udostępniamy ksero, pomagamy w rozwieszeniu plakatów, rozsyłamy informacje mailowo, staramy się wspierać i pomagać. W sali wykładowej organizujemy natomiast wystawy, także jeśli ktoś jest twórcą i chce zaprezentować swoje prace, to ma taką możliwość. Ja pomagam w rozwieszaniu prac, projektuję plakat, współpracując z artystą seniorem. Bierzemy też pod uwagę opinie słuchaczy w kwestii organizacji zajęć i ich tematyki. Z inicjatywy słuchaczy i przy ich ogromnym udziale zorganizowaliśmy również dwie konferencje naukowe.


Jakie są najlepsze drogi promocji i rozpowszechniania wydarzeń dla seniorów?

Wciąż najlepsza jest „poczta pantoflowa”. Skutecznie działa dobra opinia i zadowolenie słuchaczy. Na naszym Uniwersytecie seniorzy płacą za zajęcia, w porównaniu do innych uniwersytetów jest to stosunkowo wysoka kwota: 150 zł za semestr. Są osoby, dla których jest to duży koszt, a mimo to przychodzą, dlatego że koleżanka koleżance przekazała, że warto. Skuteczny jest też prosty komunikat, zauważyłam, że niektórzy seniorzy nie lubią informacji pisanych, ogłoszeń, plakatów. Nie zwracają uwagi na szczegóły, czasem trzeba coś powiedzieć bezpośrednio, najlepiej głośno i wyraźnie. Jest też grupa seniorów, która czyta maile, ale myślę, że stanowi jakieś 30%.


Czy istnieje u Państwa współpraca międzypokoleniowa?

W większości przypadków seniorzy spotykają się w swoim towarzystwie. Podczas wycieczek, spotkań, wspólnego śpiewania cenią sobie to, że wszyscy są w podobnym wieku, bo na przykład tempo jest odpowiednio wolne. Osoby mniej sprawne też mogą z tego korzystać i nie czuć się skrępowane. Projektem, który z założenia ma łączyć pokolenia, są wyjazdy na warsztaty taneczno-rekreacyjne, które organizowaliśmy już dwukrotnie. Uczestnicy pojechali w góry razem z Zespołem Tańca i Pieśni „Małe Słowianki”, tam ta integracja międzypokoleniowa była troszeczkę większa, chociaż zajęcia prowadzone były osobno.


Jaki jest przedział wiekowy Państwa słuchaczy?

Przedział wiekowy jest mniej więcej od pięćdziesięciu kilku do osiemdziesięciu pięciu lat.


Jacy są aktywni seniorzy? Jaka jest ich motywacja, aby przychodzić na zajęcia?

Istnieją takie badania socjologiczne, które mówią, że aktywni seniorzy to zwykle osoby, które angażowały się w wiele projektów i doświadczeń przed przejściem na emeryturę. Osobiście zgadzam się z tym twierdzeniem, znajduje ono potwierdzenie w moim zawodowym doświadczeniu. Ja widzę głównie dwie motywacje. Są takie osoby, które przychodzą na Uniwersytet dla towarzystwa. Nasza formuła im odpowiada, gdyż nic nie trzeba, można poplotkować, poznać nowych ludzi, a po zajęciach iść na kawę… Druga grupa seniorów przychodzi tu dlatego, żeby mieć powód do wyjścia z domu. Oni sami o tym mówią, że lubią narzucić sobie taki rygor, który motywuje ich do działania, do jakiejś aktywności. Trzecia grupa, zdecydowanie mniejsza niż pozostałe, to osoby, które chcą nauczyć się konkretnych umiejętności. Tacy seniorzy przychodzą do nas, uczą się tego, na czym im zależy, i odchodzą.


Jakie cechy powinna mieć osoba pracująca z seniorami?

Na pewno musi być cierpliwa. Jeśli jest nauczycielem, to powinna posiadać zdolność tłumaczenia w prosty, jasny i klarowny sposób wiadomości, które chce przekazać. Studenci na pewno cenią również profesjonalizm oraz specjalistyczną, konkretną wiedzę wykładowców. Pracując ze starszymi osobami, trzeba być również otwartym i lubić ludzi. Ja bardzo lubię starsze osoby, świetnie mi się z nimi pracuje, a one to czują. Wydaje mi się, że ważne jest, aby ich słuchać. Seniorzy nie lubią, kiedy się lepiej wie od nich, czego chcą. Doceniają to, że jest się otwartym na ich oczekiwania i potrafi się dostosować odpowiednio ofertę, sposób pracy, sposób mówienia do ich potrzeb.


Czy spotyka się Pani z trudnymi historiami, opowieściami o problemach? Jak sobie z tym radzić?

Kiedy człowiek, nieważne w jakim wieku, przychodzi tutaj w jakimś konkretnym celu, to zazwyczaj niezbyt chętnie zwierza się ze swoich osobistych spraw. Niektórzy dzielą się ze mną problemami, bo pracuję w sekretariacie, nie tylko prowadzę zajęcia, więc kiedy ich nie ma na wykładach, zwykle wiem, czym jest spowodowana nieobecność. Rzeczywiście te historie czasem są trudne i trzeba umieć sobie z tym radzić, bo to jest zawsze przykre, kiedy dowiadujemy się, że ktoś jest ciężko chory. Ale można się nauczyć, jak reagować. Trzeba być otwartym, spokojnym, panować nad emocjami… Osobiście nie zauważyłam, aby wszystkie starsze osoby chętniej niż młodzi dzieliły się swoimi historiami. Oczywiście są takie osoby, które są rozgadane, opowiadają o dzieciach, wnukach…  Ale wśród młodych ludzi też niektórzy lubią dużo mówić o sobie.


Jak na uczestnictwo wpływają kwestie bardziej techniczne, na przykład godzina spotkań?

Najlepszy czas to między godziną dziesiątą a trzynastą. Rano, ale nie za wcześnie.


Czy wśród słuchaczy są osoby, które jeszcze pracują lub opiekują się wnukami? Czy zgłaszają takie obowiązki, które mogą kolidować z zajęciami?

Rzeczywiście jest część osób, która zajmuje się regularnie wnukami, ale to nie jest bardzo duża grupa. Kilka osób wciąż pracuje zawodowo (dorywczo lub w ograniczonym wymiarze godzin). Większość słuchaczy przychodzi tu dla wypełnienia wolnego czasu, ale ma też dużo innych aktywności, na przykład na innych uniwersytetach.


Czego nie spodziewała się Pani w pracy z seniorami?

Nie spodziewałam się na pewno tego, że mamy tutaj pokolenie 80+, jest go już coraz mniej, ale to są osoby dużo silniejsze, dużo bardziej aktywne niż te młodsze. Tłumaczę sobie to faktem, że musiały przetrwać trudne czasy wojny i pozostały jednostki najsilniejsze, zahartowane. Drugą ciekawą kwestią jest to, że te młodsze pokolenia podchodzą do naszej oferty w sposób bardzo konsumpcyjny, na zasadzie „płacę – wymagam”. To jest czysty układ. Oni płacą i sami wybierają, na które zajęcia będą chodzić, jasno artykułują, które zajęcia im się podobają, a które nie. Traktują uczestnictwo w kursach jak transakcję. Ja rozumiem takie podejście (moglibyśmy nazwać je rynkowym podejściem do edukacji), choć jest ono dla mnie zaskoczeniem. Zwłaszcza, że gdy zaczęłam pracę sześć lat temu, osób z takim nastawieniem praktycznie nie spotykałam.


Jak Pani ocenia ofertę dla seniorów w Krakowie?

Myślę, że jest bardzo bogata i staje się coraz bardziej zróżnicowana. Jest dużo środków na projekty dla seniorów. W porównaniu do mniejszych miasteczek i ośrodków wiejskich, tutaj seniorzy naprawdę mogą codziennie na coś chodzić, i to za darmo. Pewnie dużo tych osób nie wie, że oferta jest tak szeroka – i to jest problem. Najtrudniejsze jest dotarcie do seniorów z informacją. Ale oferta jest moim zdaniem fantastyczna, można robić wszystko, łącznie z nauką żeglowania czy tai chi. Cały czas pojawia się coś nowego. Niektóre projekty są tak atrakcyjne, że żałuję, że ja nie mogę w nich brać udziału.


Czy czegoś jeszcze brakuje? Czy seniorzy zgłaszają niezaspokojone potrzeby?

Jedna z pań podsunęła projekt stworzenia w Krakowie punktu usługowego połączonego ze sklepem oraz przychodnią, gdzie senior mógłby uzyskać kompleksową pomoc i kupić wszystko, co jest potrzebne starszej osobie. Nie jestem przekonana, czy większości seniorów spodobałby się ten pomysł, ale na pewno brakuje punktu informacyjnego – centrum seniora, w którym zebrane byłyby wszystkie oferty, informacje odnośnie do tego, co dzieje się w mieście.



***


Ewa Piłat
Jagielloński Uniwersytet Trzeciego Wieku


Kaja Szymańska: Jaką działalnością się Państwo zajmują i w jaki sposób aktywizują Państwo seniorów?

Ewa Piłat: My nie musimy aktywizować seniorów dlatego, że do takiej jednostki jak nasza nie przychodzą osoby bierne. Prowadzimy przede wszystkim działalność edukacyjną. Naszym marzeniem jest, aby tę edukację połączyć z integracją, jednak Uniwersytet jest podmiotem dość specyficznym, nastawionym na kształcenie. Ten, kto tutaj przychodzi, ma swoje oczekiwania. Oczywiście sam trzeci wiek oraz dedykowana temu wiekowi jednostka, Uniwersytet Trzeciego Wieku, jest dość osobliwy, dlatego oprócz kształcenia chcemy zaoferować inne działania towarzyszące. W tym wieku bardzo ważne jest zachowanie dobrej kondycji zdrowotnej i fizycznej, ponieważ jest to warunek sine qua non podejmowania każdej aktywności. Z tego powodu kładziemy nacisk na edukację prozdrowotną. Człowiek musi uzyskać wiedzę o swoim ciele, o zmianach fizjologicznych i nie tylko. Aby móc sprawować kontrolę nad swoim organizmem, trzeba mieć wiedzę o zmianach zachodzących z wiekiem i możliwościach naprawiania tego, co naprawić można. Ważne jest również wykorzystywanie różnych aktywności fizycznych, one powinny towarzyszyć kształceniu. To są aktywności, które się nawzajem bardzo uzupełniają. Mózg funkcjonuje lepiej u człowieka, który ćwiczy, te korelacje zostały udowodnione naukowo. Mamy z tym pewien problem, ponieważ nie ma tu zaplecza, gdzie można ćwiczyć, ale staramy się różnymi kanałami znaleźć takie miejsca, gdzie aktywność fizyczną można podejmować. To nowinka u nas, bo do tej pory zajmowaliśmy się edukacją i tylko zachęcaliśmy do podejmowania wysiłku fizycznego. To jest stary Uniwersytet Trzeciego Wieku, jeden z najstarszych w Polsce, funkcjonujemy 34. rok, ale cały czas uczymy się i podejmujemy nowe wyzwania.


Jakie wydarzenia i jaka tematyka cieszą się największą frekwencją? Na co seniorzy przychodzą najchętniej?

Na historię sztuki, zdecydowanie. Nie bez naszego oporu. To, że historia sztuki jak magnes przyciąga starych i nowych studentów, to wielka osobista zasługa profesora Piotra Krasnego, który napisał program i sam prowadzi większość wykładów. Jest to po prostu Profesor przez duże „P”. Wyjątkowa postać, Wielki Człowiek. Osoba z niezwykłą wiedzą i klasą. On przyciąga swoją ogromną wiedzą, kulturą prowadzenia, ale także osobistym zaangażowaniem, całą rzeszę studentów. Dlaczego powiedziałam, że nie bez naszego oporu? Bo oferujemy tutaj pewne spektrum kursów, każdy trwa rok. Sądzimy, że studenci powinni kończyć je w konkretnej kolejności. Przede wszystkim kurs z zakresu edukacji prozdrowotnej, o którym mówiłam dlatego, że on jest najważniejszy. Najważniejszy, bo trzeba umieć inwestować w swoje zdrowie, w zmianę stylu życia. Tytuł kursu brzmi „Profilaktyka chorób cywilizacyjnych i zdrowy tryb życia”. Trwa rok, to są cotygodniowe wykłady i towarzyszące im ćwiczenia. Przez ten rok można naprawdę się nauczyć, jak w zdrowiu funkcjonować w trzecim wieku i przede wszystkim jak to zdrowie utrzymać w wieku czwartym. Drugi kurs, który jest równie ważny, to kurs psychologiczny – „Psychologia wieku dojrzałego”. U seniorów bardzo zmienia się funkcjonowanie mózgu, w niego też trzeba inwestować. My proponujemy naszym studentom cały semestr treningu pamięci, żeby nauczyć mózg pewnego wysiłku, żeby pamięć się nie osłabiała, wręcz przeciwnie – żeby ją wzmacniać, ale też żeby panować nad swoimi reakcjami. Mówi się o tym, że starsi ludzie są przykrzy. Bardzo często towarzyszy nam jakieś zgorzknienie, przerysowują się i uwidaczniają pewne cechy charakteru, temperamentu, które mamy w wieku dojrzewania oraz wieku dojrzałym. One na starość stają się bardzo wyraźne, ale też można nad nimi panować. Warto je zneutralizować, żeby nam się żyło dobrze i z nami żyło się dobrze. Bo jeśli my jesteśmy mili i sympatyczni dla otoczenia, to otoczenie odpowiada tym samym. Te dwa kursy powodują, że inwestujemy w pozytywne życie na starość. Dopiero „wisienką na torcie” są kursy, które rozwijają zainteresowania, na przykład wspomniana historia sztuki. Dużym powodzeniem cieszą się też tematy egzotyczne, w tym roku mamy kurs pod tytułem „Chiny – historia, kultura, społeczeństwo”, który również spotyka się z ogromnym zainteresowaniem.


W jaki sposób zachęcić seniorów do uczestnictwa?

To pokolenie nie ma w sobie – in gremio – wewnętrznej chęci do aktywności społecznej, wynika to z czynników historycznych. Kiedyś człowiek się nie angażował i nie eksponował swoich chęci na zewnątrz, bo było to albo źle widziane, albo utrącane. To pokolenie jest nakierowane na rodzinę. Pewne aktywności i przekazywanie informacji odbywały się zawsze w wąskim gronie. Można liczyć na to, że być może młode pokolenie, gdy dojdzie do tego wieku, będzie zachowywać się inaczej. Tymczasem potencjał czy tak zwany wskaźnik kapitału społecznego wśród osób starszych jest bardzo niski, najniższy w Europie. I nie ma co liczyć, że zreformujemy osoby starsze. Oczywiście są ludzie, którzy mają takie potrzeby, i to wynika z ich osobowości, ale oni potrafią sami znaleźć potrzebne im informacje. Są plakaty, ogłoszenia w telewizji… Ale innych osób nie wyciągnie się z domu. Jeżeli spojrzymy na osoby tej generacji w wieku 60+, bo taka jest od niedawna u nas definicja osoby starszej zawarta w ustawie o osobach starszych, ich udział w działalności społecznej, wolontariacie, w edukacji pozaformalnej jest bardzo niski. To nie są procenty, ale promile. I jak pozyskują informacje? Przekazują sobie nawzajem. Nie sądzę, aby samo czytanie o tym zachęciło kogoś, kto w sobie nie ma chęci do działania. Zachęci kogoś, kto ma potrzebę i nie wie, jak ją zaspokoić. Problem jest w tym, że nasi seniorzy – ogólnie – nie mają takich potrzeb. Chęć działania dotyczy nielicznych.


Jak formułować więc przekaz, aby był jak najbardziej zachęcający dla osób starszych?

Przekaz powinien być różnorodny, bo ludzie starsi są różnorodni. Jedni mają potrzebę, aby pójść do teatru, inni, aby jechać na wycieczkę, i tych, których odstraszy teatr, może przyciągnąć wycieczka. I odwrotnie – wycieczka i wspólne śpiewanie przy ognisku może być odstręczające dla ludzi, którzy mają niezaspokojone tak zwane wyższe potrzeby. Jedni będą się czuli źle w takim środowisku, drudzy w innym. Wymieniam skrajności, ale trzeba pamiętać, że między nimi jest całe spektrum potrzeb i oczekiwań. Dlatego przekazy muszą być różnorodne, oferta musi być różnorodna. Nie da się tego uogólnić, to jest naprawdę środowisko niehomogeniczne. Ogromny błąd robią dziennikarze i instytucje, które traktują seniorów jako grupę homogeniczną. Nic bardziej mylnego! Większość są to ludzie prości. Na konferencji, którą ostatnio organizowaliśmy, jedna z pań profesor przytaczała dane statystyczne dowodzące, że co najmniej połowa wszystkich seniorów ma wykształcenie podstawowe i niższe.  Zaledwie 9% ma wykształcenie wyższe i policealne. To jest garstka, dlatego nie można do Uniwersytetów Trzeciego Wieku zapraszać wszystkich. Kto jest przygotowany do słuchania w starszym wieku wykładów uniwersyteckich? Elita.


Czy jest jeszcze coś takiego, czego brakuje w ofercie dla seniorów?

Z całą pewnością w Polsce jest niezaspokojona potrzeba aktywności fizycznej. Nie ma kultury uprawiania ćwiczeń fizycznych i nie ma do tego zaplecza. Jeżeli już pojawia się taka oferta, to ona nie jest dla wszystkich, ponieważ jest za droga. Jako osoba pracująca z seniorami oczekiwałabym finansowego wsparcia od organów państwa, bo środki zainwestowane w dobrą kondycję fizyczną seniorów zwrócą się w oszczędnościach w służbie zdrowia. Szkoda, że szkoły nie chcą współpracować z seniorami, chociaż mają sale gimnastyczne wolne popołudniami. A jeśli już chcą, bo to się zdarza, to mają bardzo wysokie stawki. Ludzie starsi, którym brakuje na leki, nie zapłacą 100 złotych miesięcznie, żeby chodzić na gimnastykę, bo te pieniądze są im potrzebne. To może być wydatek i to nawet powinien być wydatek, bo jeśli się chodzi na jakieś zajęcia za darmo, to się ich nie szanuje. Ale to musi być symboliczna opłata. Taki kompromis, który będzie dyscyplinował, ale nie spowoduje lekceważenia. Jestem przeciwniczką darmowych zajęć. Nawet jak się płaci 5–10 złotych miesięcznie za ćwiczenia, to może nikogo to nie zuboży, a powoduje, że człowiek się dyscyplinuje.


Czy sami seniorzy wychodzą czasem z inicjatywą?

To się zdarza, oczywiście są różne organizacje i stowarzyszenia, także takie, które wszystko budują na wewnętrznej aktywności. My działamy trochę inaczej, ponieważ jesteśmy jednostką dużej uczelni, podporządkowaną wszystkim regulaminom uczelnianym, oraz mamy swoje podstawowe cele do zrealizowania. Tym głównym celem jest kształcenie seniorów, natomiast bardzo mile widziana jest inicjatywa. Bardzo do tego zachęcam. Funkcjonuje u nas na przykład nieformalny Klub Sympatyków Jagiellońskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku, spotkania odbywają się w gronie kilkudziesięciu osób, to grono jest sukcesywnie poszerzane. Ci państwo spotykają się na czwartkowych podwieczorkach w jednej z krakowskich kawiarni. Sami organizują wycieczki, mamy znakomitą grupę „kijkowiczów” i „kijanek”, która zorganizowała dwa duże eventy: I Noworoczny Marsz z Kijami Studentów JUTW oraz na powitanie wiosny Marsz Szlakiem Trzech Mostów i Jednej Kładki. Udały się znakomicie. To jest działalność integracyjna, bardzo ją popieram. Często sugeruję też, żeby seniorzy pojechali na wyjazd integracyjny przy ognisku czy zorganizowali kulig. Grupy językowe jeżdżą też z panią profesor, anglistką, która jest wolontariuszką i prowadzi z naszymi studentami konwersatorium dla osób bardziej zaawansowanych. Podczas takich wyjazdów, na przykład weekendowych, rozmawiają tylko po angielsku. To bardzo ciekawa inicjatywa.


Czy jest widoczna integracja seniorów z młodszymi studentami lub innymi jednostkami Uniwersytetu?

Tak, oczywiście. Współpraca międzypokoleniowa odbywa się podczas zajęć seminaryjnych, ponieważ prowadzą je wyłącznie doktoranci, młodzi ludzie. Tutaj następuje zamiana ról – starsi są w ławkach, a młodzież uczy. Są to osoby zwykle w wieku wnuków naszych studentów, ale mają wiele do przekazania. Bardzo chętnie przyjęłabym pomoc nawet od młodzieży z technikum, bo mamy warsztaty komputerowe, a starsze pokolenie wykazuje ogromny deficyt wiedzy cyfrowej. Potrzebna jest pomoc w konfiguracji komputerów, łączeniu ich z siecią. Sama instruktorka, mając przed sobą na zajęciach ponad 25 osób, może sobie nie poradzić. Jest dużo możliwości, żeby taką współpracę nawiązać.


Czy Państwa słuchacze mają blokady związane z byciem nauczanym przez osoby dużo młodsze?

In gremio nie, natomiast jednostki oczywiście tak. Ja na początku każdego roku akademickiego przypominam naszym studentom, że skoro się zapisali, to podjęli pewne zobowiązanie, dzisiaj nie są pracownikami naukowymi, profesorami, nauczycielami, ale mają status studentów. Niestety są jednostki, które nie chcą przyjąć tego do wiadomości. To jest kwestia osobowości.


Czy jest jakaś cecha, która łączy aktywnych seniorów?

Te kilkaset osób rok w rok tutaj studiujących, z kilkoma wyjątkami, które zdarzają się w każdej grupie społecznej, to są ludzie uroczy, inteligentni, bardzo błyskotliwi i kulturalni. Kieruje nimi chęć zdobywania wiedzy. Bardzo często są to osoby, które marzyły o studiowaniu różnych dziedzin wiedzy, ale musiały z tego zrezygnować w młodości. Na przykład skończyły medycynę, bo marzeniem ich rodziców było, aby mieć syna/córkę lekarza, albo studiowały prawo, bo uznały, że jest to profesja, która otworzy im drzwi do dobrego życia, ale zawsze z tyłu głowy miały te prawdziwe zainteresowania, to, co naprawdę chciałyby w życiu robić lub czego chciałyby się nauczyć. Na przykład historii sztuki. Teraz mogą to marzenie spełnić. Są też ludzie, którzy nigdy nie skończyli studiów, bo takie były czasy, musieli szybko iść do pracy. To młodzieńcze marzenie, żeby studiować, do tego na Uniwersytecie Jagiellońskim, realizują dopiero teraz. Cieszymy się, że możemy w tym pomóc.


Jakie cechy musi mieć osoba, która pracuje z seniorami, szczególnie jeśli jest dużo młodsza?

Jeśli ktokolwiek się stara, ma wiedzę i jest kulturalny, to nie będzie miał żadnych problemów, dlatego że każdy wysiłek, każdy wkład osobisty jest doceniony i nagrodzony. Są u nas doktoranci, którzy już dawno mogliby przestać prowadzić zajęcia, ale mają ogromny fanklub i związki emocjonalne ze studentami. Jeżeli zdarzyłoby się natomiast, że któryś z nich  znajdzie się tutaj przypadkowo, nie stara się i nic sobą nie reprezentuje, to szybko zostanie wyłapany i straci studentów. Wszystko zależy od osobowości. Jaki jest człowiek w swoim podejściu, przekazywaniu informacji, kulturze osobistej i wiedzy, takie będą zajęcia. Każdy człowiek może porwać i każdy może zniechęcić.


Jak na uczestnictwo wpływają pora zajęć lub długość ich trwania?

Umysł osoby starszej najlepiej pracuje w godzinach południowych, jest to potwierdzone naukowo, lecz osobowościowo zmienne. Staramy się organizować zajęcia o tej porze, jednak wymaga to dużego wysiłku na tak obleganym Uniwersytecie.


Jaki przedział wiekowy seniorów Państwo kształcą?

Od tego roku mamy zapisane w regulaminie, że przyjmujemy od wieku 60+. Większość uniwersytetów już dawno ustawiła takie kryterium wiekowe, ponieważ osób po pięćdziesiątce i tak jest promil. To są osoby, które znajdują się jeszcze na rynku pracy.  Najstarsza studentka w ubiegłym roku miała 87 lat. W tej chwili na pewno są panie w wieku 84 lat i chodzą nie tylko na wykłady, ale też na różne dobrowolne seminaria. Najwięcej osób jest zdecydowanie między 60. a 70. rokiem życia. W demografii czy gerontologii jest to tak zwana „wczesna starość”.


Czy coś Panią zaskoczyło w pracy z seniorami?

Zaskakują mnie losy ludzkie. Zdarzają się osoby o tak powikłanych, ciekawych losach, że warto je poznawać. Zaskoczyło mnie kilka osób, które na emeryturę wróciły zza granicy do Polski i pierwsze, co zrobiły, to zapisały się na Uniwersytet Trzeciego Wieku. Zaskakuje mnie też to, że na Uniwersytet Trzeciego Wieku wracają profesorowie i są bardzo zdyscyplinowanymi studentami. Uczą się tego, z czym sami się wcześniej nie zetknęli.


Jak całościowo ocenia Pani ofertę dla seniorów w Krakowie, szczególnie kulturalną?

Jeśli ktoś w wieku senioralnym w Krakowie jest aktywny i ma ochotę kulturalnie spędzać czas, to znalazł się w najlepszym miejscu na świecie, ponieważ oferta Krakowa jest bardzo bogata. Trzeba tylko umieć ją znaleźć. Można się rozwijać intelektualnie, bo mamy kilkanaście uniwersytetów trzeciego wieku, mamy bardzo bogatą ofertę kulturalną ze strony kin, różnych klubów… Wystarczy się tylko w jednym miejscu „zahaczyć”, żeby naprawdę spędzić piękną jesień życia za nieduże pieniądze. Nie ma jednak sensu, żeby chodzić na wszystko. Wtedy brakuje czasu na kontemplację tej sztuki, moim zdaniem powinno się ją smakować. Można zorganizować sobie rok czy dwa lata z filmem, ale wejść w to. Rok czy dwa lata ze sztuką, ale próbować ją analizować, wspierać się literaturą… Warto chodzić na prelekcje w muzeach, aby rozsmakować się w sztuce, ale jednocześnie się w tym wspomóc wiedzą teoretyczną. Bez dodatkowej pracy własnej, bez zaangażowania ta aktywność intelektualna jest płytka. Oferta w Krakowie jest znakomita, trzeba tylko umieć z niej korzystać.



***


Joanna Kowacka-Kraj
Klub Wersalik Ośrodka Kultury Kraków-Nowa Huta


Kaja Szymańska: Jaką działalność dla seniorów Państwo prowadzą?

Joanna Kowacka-Kraj: Jesteśmy Klubem Wersalik Ośrodka Kultury Kraków-Nowa Huta, gminnej instytucji kultury. Ośrodek posiada 12 klubów. Nasza działalność statutowa mówi o wielu rzeczach, które powinniśmy realizować, i jedną z tych działalności jest właśnie praca z osobami starszymi. Prowadzimy przede wszystkim działalność kulturalną, a więc Klubem Seniora, który działa w naszych strukturach, zajmujemy się głównie pod kątem pomocy merytorycznej, kulturalnej. Organizujemy darmowe zajęcia i wydarzenia  kulturalne. Obok tego prowadzimy działalność odpłatną – wieczorki taneczne dla seniorów, które cieszą się bardzo dużym powodzeniem. Na każdej tego typu imprezie jest minimum 70 osób, a na andrzejkach czy ostatkach nawet 100. Oprócz tego jako Ośrodek Kultury jesteśmy współorganizatorem Nowohuckiej Akademii Seniora. To inicjatywa, która narodziła się w  Stowarzyszeniu Przyjaciół Nowej Huty. W naszym Klubie w ramach Akademii przez pięć lat odbywały się przeróżne zajęcia: rękodzieło, język włoski, język angielski, samoobrona… Dodatkowo seniorzy mogą korzystać ze wszystkich wydarzeń, które tutaj organizujemy, jeżeli tylko tematyka ich zainteresuje.


Które z zajęć bezpłatnych są najbardziej popularne?

Dużą popularnością cieszą się tematy prozdrowotne. Ogólnie jednak, ponieważ Klub Seniora działa prężnie od 35 lat, uczestnicy są przyzwyczajeni do korzystania ze wszystkich wydarzeń, prelekcji, wernisaży. To jest kwestia gustu. Zrobiliśmy ostatnio prelekcje o Afryce i okazało się, że są bardzo zainteresowani.


Jaki jest przedział wiekowy członków Klubu Seniora?

To jest bardzo rozległy przedział, dlatego że są tam osoby 55+, które obecnie nawet nie są uznawane za seniorów, aż do ponad 89 lat. To też generuje pewne problemy organizacyjne, bo z jednej strony są uczestnicy w sile wieku, a z drugiej strony tacy, którzy są mocno ograniczeni, chociażby ruchowo. Dlatego też oni nie lubią nigdzie wychodzić. Są często zapraszani jako grupa zorganizowana do udziału w projektach dla seniorów, których jest obecnie bardzo dużo, ale z przyczyn ruchowych nie są w stanie gdzieś iść albo po prostu nie chcą.


Jakie są najlepsze drogi, aby dotrzeć do seniorów? Jak formułować przekaz?

Seniorzy u nas spotykają się regularnie, jesteśmy zatem w dobrej sytuacji, bo możemy im bezpośrednio przekazywać informacje. Żeby jednak uprościć im zapamiętywanie, zawsze piszemy też wszystko na karteczkach, bo zdarza im się zapomnieć. Plakaty też są ważne, ale mniej, bo jednak seniorzy wolą coś, co można wziąć do domu. No i coraz częściej – Internet, bo coraz więcej osób z niego korzysta po warsztatach komputerowych, które również prowadziliśmy w ramach Nowohuckiej Akademii Seniora. Ale nadal uważam, że w przypadku „naszych” seniorów tradycyjne formy przekazywania informacji są najskuteczniejsze. Prosto, głośno, wyraźnie, konkretnie, bez nadmiaru informacji. Ta prostota jest ważna, dla nich najlepszy plakat to taki, na którym wszystko jest napisane bez żadnych grafik, bo to zaburza obraz. Mówić trzeba zwykłym językiem, to do nich najbardziej dociera.


Czy jest coś, co trzeba zapewnić podczas trwania wydarzeń, aby seniorzy czuli się dobrze i chętnie przychodzili?

Na pewno lubią wypić herbatę i zjeść ciastko, myślę, że każda osoba pracująca z seniorami może to potwierdzić. Dzięki temu jest miło, przyjaźnie. Zauważyłam natomiast, że u nas seniorzy bardzo wolno przyjmują zmiany. Dlatego trzeba ostrożnie dobierać repertuar wydarzeń, bo oni są bardzo przywiązani do pewnego ładu i porządku, tym bardziej, że postrzegają to miejsce jako swoje. Salę mamy wielofunkcyjną, nie możemy zatem zrobić tak, aby im było wygodnie, a dzieciom już nie. Bardzo lubią mieć salę na wyłączność.


Jak przebiega ta integracja pomiędzy osobami starszymi a dziećmi?

Coraz lepiej, ale początki były bardzo trudne, to „docieranie się” było dość bolesne. Już mamy wypracowane elementy stałe, seniorzy pogodzili się z tym, że dzieci są w Klubie, że czasem trzeba ustąpić lub coś tolerować. Przykładamy też wagę do tego, żeby uczulać dzieci na pomoc osobom starszym, więc biorą one udział w wydarzeniach skierowanych dla seniorów, pomagają w przygotowaniach. Z kolei kiedy panie z Klubu Seniora pieką ciasto, to zawsze dają też dzieciom. Także już jakiś poziom integracji został osiągnięty, natomiast na pewno nie jest to stopień zadowalający. To wymaga nieustającej pracy.


Czy jest coś, co łączy wszystkich seniorów w Państwa klubie?

Łączy ich na pewno to, że są tutaj bardzo długo. To nie jest nowy Klub Seniora ani nowi ludzie. Większość osób pamięta początki tego Klubu, w związku z tym mają wykształcone pewne nawyki, których nowo formujące się grupy jeszcze nie posiadają. Każdy z nich jest inny, ale to, jak długo działają, na pewno ich łączy i motywuje. Do tego stopnia, że pomagają sobie nawzajem z odruchu serca.


Wspólna historia jest główną motywacją czy jest coś jeszcze?

Myślę, że przede wszystkim motywacją jest chęć spędzenia czasu z innymi osobami, ponieważ duża część z nich jest samotna, nawet jeżeli mają dzieci i wnuki. To jest pretekst do wyjścia, do ubrania się, do pójścia do fryzjera, do tego, żeby wstać sprzed telewizora. To jest dla nich ważne do tego stopnia, że kiedy musimy odwołać jakieś zajęcia, jest to bardzo źle odbierane.


Czy jest coś, co odróżnia pracę z seniorami w Nowej Hucie od reszty Krakowa?

Bardzo niemodnie jest obecnie odróżniać Kraków od Nowej Huty, natomiast musimy mieć świadomość pewnych uwarunkowań socjologicznych i historycznych, które tu występują. W mojej ocenie to się między sobą różni. Kluby, które powstawały w Nowej Hucie, to były jedne z pierwszych klubów w Krakowie, więc większość z nich ma bardzo długą tradycję, a co za tym idzie, jest w nich dość wysoka średnia wiekowa. Mają też wysokie poczucie związku z danym miejscem.


Czy seniorzy sami proponują jakieś nowe aktywności, które chcieliby realizować w ramach Klubu?

Nasza grupa z jednej strony jest chętna do wielu rzeczy, ale z drugiej strony trudna do zaktywizowania, na przykład ze względu na wizyty lekarskie, których nie da się przełożyć. Osoby starsze zgłaszają jednak swoje potrzeby, a my staramy się je zaspokajać w miarę naszych możliwości. Jeżeli one czegoś chcą, a my mamy im to udostępnić bezpłatnie, to my musimy albo zdobyć pieniądze, albo zdobyć to za darmo. Czasami to nie jest proste.


Jakie to są propozycje? Czego seniorzy obecnie szukają?

Na przykład teraz u nas bardzo pożądany okazał się temat edukacji finansowej. Mamy nawiązaną współpracę ze Stowarzyszeniem Krzewienia Edukacji Finansowej, które prowadzi szkolenia pod kątem gospodarowania pieniędzmi. Ale tych propozycji jest dużo, szczególnie w tematach społeczno-zdrowotnych.


Czy coś Panią zaskoczyło w pracy z seniorami?

W każdym z nich widzę babcię i dziadka, dlatego mam do nich dużo serca. Sami to zauważają, że staram się traktować ich jak najlepiej, bo uważam, że po prostu się im to należy. Nie zmienia to faktu, że są to trudni ludzie, którzy mają swój bagaż doświadczeń, a co za tym idzie mniejszą cierpliwość i duże oczekiwania. Są takie momenty, że nie ma wyjścia, tylko zamknąć się w biurze i przeczekać.


Jakie cechy musi mieć osoba pracująca z seniorami?

Przede wszystkim bardzo dużo cierpliwości, wyrozumiałości, ale też ogromnego szacunku. Wśród praktykantów, których mamy tutaj wielu, czasami  obserwuję lekceważący stosunek do osób starszych. Do pracy z jakąkolwiek grupą trzeba mieć odpowiednie predyspozycje personalne. Czasem po jednym przejściu przez naszą salę już widzę, czy ktoś będzie kiedyś pracował z ludźmi, czy nie.


Czy czegoś jeszcze brakuje w ofercie dla seniorów?

Gimnastyki rehabilitacyjnej. Nie jest trudno zorganizować jeden event, ale tutaj potrzebna jest już regularność. My nie jesteśmy w stanie zapewnić tego bezpłatnie, a seniorzy nie chcą korzystać z oferty płatnej, ponieważ nie dysponują dużym budżetem.


Jak ocenia Pani ofertę dla seniorów ogólnie w Krakowie lub w samej Nowej Hucie?

W Hucie dobrze funkcjonują kluby podobne do naszego, które są praktycznie na każdym osiedlu. Poza tym wysyp projektów i organizacji pozarządowych zajmujących się taką działalnością jest tak duży, że jeżeli senior tylko chce, to ma wiele propozycji. Obecnie każda instytucja robi coś dla seniorów. Jeżeli ktoś tego nie dostrzega, to albo o tym nie wie, albo się nie interesuje, bo moim zdaniem oferta jest świetna. Oczywiście czasami problemem jest kwestia dojazdu, dlatego też moi seniorzy wolą mieć zajęcia na miejscu.


grudzień 2015